Akademia R'n'R - www.rockinberlin.pl

Idź do spisu treści

Menu główne

Akademia R'n'R

Partnerzy
Pierwsza w Polsce
AKADEMIA ROCK&ROLLA

Zawsze młodzi i z fantazją Profesorowie Rockn'n'Rolla nie chcąc czekać, aż przepadną w mroku zapomnienia historyczne już dziś poczynania bigbitowców, postanowili założyć Akademię, a ściślej ujmując AKADEMIĘ ROCK&ROLLA.
Powołana została ona przez Fundację Kultury dnia 6-tego, miesiąca 10-tego, Anno Domini 2009.
Znani Akademicy chcą stworzyć m.in. podstawy dla rzetelnego i obiektywnego uznania najbardziej znaczących dokonań muzycznych oraz ich autorów.

http://www.facebook.com/pages/Akademia-Rock-n-Rolla/271733317930

Wspomnienie o Mieczysławie Suderze

Marku,
Zmarł facet, który wygrał w tym roku konkurs naszej fundacji. To był niezwykły fan rocka - człowiek, który prawie od 50 lat kolekcjonował pamiątki rock'n'rollowe. Strasznie cieszyłem się, że zdążyłem go poznac. Zgromadził niesamowite zbiory i wokół siebie grupe podobnych równie niesamowitych fanów rocka. Na finał naszego konkursu przyjechał z grupą kolegów i Burmistrzem Miasta Skoczowa. To było dla niego i dla nas niesamowite przeżycie. Poczuł się nareszcie doceniony w oczach fanów i mediów. To chyba było, spełnienie jego marzeń i bardzo się cieszę, że mielismy okazję w tym uczestniczyć i wynagrodzić jego dotychczasowe dokonania.
Prof. Andrzej Icha /Wielki fan Skaldów/ napisał na moją prośbę załączony tekst.
Niech żyje rock'n'roll i tacy autentyczni fani jak Mietek Suder!
Pozdrawiam
Wojtek Korzeniewski


Wspomnienie o Mieczysławie Suderze (Oldboju ze Skoczowa)
(01.01.1946 r. – 21.01.2011 r.)

26 września 2010 roku otrzymałem kopię pracy nadesłanej na konkurs „Wspomnienia Miłośników Rock and Rolla”, zorganizowany przez fundację „Sopockie korzenie”, przygotowaną i opracowaną przez sześciosobowy zespół autorów z Mieczysławem Suderem na czele. Na stronie tytułowej widniała następująca dedykacja: „Dla mojego przyjaciela profesora Andrzeja, Oldboj ze Skoczowa”. Nie przypuszczałem, że Mietkowi pozostało raptem cztery miesiące życia. . . że laureat „Wspomnień Rock and Rolla” sam stanie się WSPOMNIENIEM.. . Nie byliśmy ze sobą bardzo blisko. Okazało się jednak, że znamy się, nie wiedząc o tym, od lipca1997 r.! Radiowa „Trójka” w ramach „Muzycznego Parnasu” wyemitowała wieczorną, interaktywną audycję z udziałem lidera Skaldów, Andrzeja Zielińskiego. Byłem jednym ze szczęśliwców, którzy dodzwonili się do redakcji. Ale przede mną, 15 minut wcześniej, dodzwonił się Mietek! Poruszył z A. Zielińskim szereg interesujących kwestii, których wagę doceniłem znacznie później. Mietek przez lata bezskutecznie starał się uzyskać nagranie tej audycji. Otrzymał je ode mnie we wrześniu 2010 r. Stwierdziliśmy wtedy, że nie znając się wcześniej, przez dziesiątki lat nadawaliśmy na wspólnych częstotliwościach, których wyznacznikiem były zainteresowanie polską
muzyka młodzieżową. Formalnie, poznałem Mietka na rynku w Skoczowie w czerwcu 2009 r. podczas „42 Dni Skoczowa”. Uczestniczyłem wtedy w IV Ogólnopolskim Zlocie Fanów Zespołu Skaldowie. Zjawiliśmy się w Skoczowie znacznie wcześniej i postanowiłem zwiedzić tourocze miasteczko. Ozdobą uroczystości byli Skaldowie, stąd najzupełniej zrozumiała obecność fanów.
Przygotowania do koncertu szły pełną parą a ja w międzyczasie zapoznałem się z zawartością piwa „Brackie”. W pewnym momencie podszedł do mnie niepozorny gość i rozpoczął rozmowę o muzyce. Początkowo myślałem, że chce mnie naciągnąć na piwo, jednak z pytań, jakie mi zadawał i z jego komentarzy do moich odpowiedzi wywnioskowałem, że posiada niepospolitą wiedzę i rozeznanie w tematyce. Zaintrygował mnie szczególnie wspomnieniami z czasów szkolnych, w których przewijały się nazwiska J. Fasińskiego i M. Jamrozego – w przyszłości muzyków zespołu Skaldowie. Mietek wiedział, że jestem autorem monografii o zespole, poza tym skojarzył moje nazwisko z „Trójmiejska Sceną Big-Beatową”, której realizacja dobiegała końca.Wymieniliśmy adresy i postanowiliśmy być w kontakcie. W maju 2010 r. Mietek pojawił się na V Zlocie Fanów Skaldów i od tego momentu nasza znajomość nabrała rozpędu. Zwierzył mi się, w wielkiej tajemnicy, że postanowił wziąć udział w II edycji konkursu „Wspomnienia Miośników”. Wielokrotnie dzwonił do mnie dzieląc się wątpliwościami, pomysłami, informacjami, do których dotarł wraz z kolegami, ale nigdy nie przedstawił całościowej koncepcji pracy. W sierpniu skontaktował się ze mną Wojtek Korzeniewski i oznajmił, że na konkurs wpłynęła niesamowita, współautorska praca sygnowana nazwiskiem Mietka. Dlaczego zadzwonił? Byłem jednym z laureatow pierwszej edycji konkursu, a poza tym w nadesłanych materiałach znalazła się mała wzmianka o mnie, okraszona pięcioma zdjęciami, na których figurowałem w towarzystwie członkow zespołu. Wojtek dochował wszystkich reguł tajności i nie dowiedziałem się niczego więcej. Pod koniec września Mietek poinformował mnie, że ich wspólna praca (zawsze to podkreślał!), została nagrodzona jedną z dwóch równorzędnych pierwszych nagród. 7 listopada spotkaliśmy się w Sopocie na uroczystym rozdaniu nagród a następnie na koncercie „CzerwonychGitar” w „Dream Clubie”. Umówiliśmy się w Skoczowie, gdzie 27 listopada miał odbyć się „Skaldowski Maraton Filmowo-Muzyczny” organizowany przez Krzysztofa Nowaczka i Klaudiusza Zawadę, współautorów nagrodzonej pracy. W Skoczowie pojawiłem się dzień wcześniej i zatrzymałem się w mieszkaniu Mietka. To było coś niesamowitego! Wiedziałem, że jest pasjonatem, kolekcjonerem, archiwistą itp., ale czegoś podobnego do tej pory nie widziałem! Trzypokojowe mieszkanie było prawie całkowicie wypełnione płytami CD, DVD, winylami i książkami. Były nie tylko na półkach, ale zajmowały każdy skrawek podłogi. Przejście do kuchni czy toalety wymagało nie lada ekwilibrystyki, dlatego wszystkie niezbędne do rozmowy o muzyce akcesoria (piwo + wegetariańskie zakąski), zgromadziliśmy w jednym miejscu. Mietek był wybornym rozmówcą. Umiał słuchać, komentując i precyzyjnie uzupełniając informacje. Połączyła nas nie tylko muzyka. Był wielkim miłośnikiem i znawcą polskiego kina z okresu PRL-u. W ciągu trzech miesięcy naszej korespondencji dostarczyłem mu kilkadziesiąt nagranych filmów. Nie posiadał komórki ani komputera, nie chciał i nie potrafił ich obsługiwać. Jedną z nagród, jaką otrzymał w konkursie był laptop. Byłem chyba pierwszą osobą, która go uruchomiła, sprawdziła oprogramowanie i naładowała akumulator. Mietek zamierzał przenieść swoje materiały na nośniki elektroniczne. Umówiliśmy się, że pod koniec lutego 2011 roku odwiedzę go ponownie, przywiozę skaner i podaruję mu telefon komórkowy. Wymagał „łagodnego” wprowadzenia w świat nowoczesnych technologii. 28 listopada odprowadził mnie na dworzec autobusowy i wieczorem wróciłem do Trójmiasta. Po drodze opowiedział mi o swoich problemach zdrowotnych i zamiarze udania się do szpitala. W połowie grudnia przesłał mi świąteczną pocztówkę (kto w dobie Internetu wysyła jeszcze pocztówki??). W międzyczasie wysłałem mu kolejny materiał z płytami. Nie oddzwonił i nie potwierdził otrzymania przesyłki. To mnie zaniepokoiło. Skontaktowałem się z K. Nowaczkiem i 21 stycznia otrzymałem informację, że Mietek Suder nie żyje!!!!!
Pozostała po Nim pracowicie zbierana przez prawie pięćdziesiąt lat kolekcja złożona nagrań, materiałów prasowych, plakatów, książek muzycznych i od niedawna filmów. Chciał te zbiory skatalogować i opracować w formie elektronicznej. Cieszył się na tę pracę. Zamierzał uzupełnić i rozszerzyć konkursowe materiały ujęte w swobodną formę big-beatowego alfabetu. Jest szansa, że te plany Mietka zrealizują inni – koledzy, współpracownicy i przyjaciele. Świadomość tego, że nie wiemy kiedy odejdziemy pozwala nam normalnie żyć, bo gdy my istniejemy, śmierć jest nieobecna, a gdy śmierć się pojawia, wtedy nas już nie ma (Epikur).
Andrzej Icha

Korespondencja od Krzysztofa Wodniczaka z Akademii Rock'n'Rolla

Rock w Operze

 W ostatnią niedzielę października 2010 w Tatrze Wielkim w Poznaniu odbył się niezwykły koncert. Grzegorz Kupczyk wraz z grupą Ceti oraz orkiestrą symfoniczną i chórem zaprezentowali spektakl muzyczny "Akordy słów". Był to prezent "Akademii Rock and Rolla" na 100 lecie poznańskiej Opery.

 Nie bardzo wiadomo, kiedy pojawiło się określenie rock symfoniczny. Natomiast wiadomo, że już w 1972 roku w kanadyjskim Edmonton wraz z orkiestrą symfoniczną miejscowej filharmonii zagrał i zaśpiewał Gary Bardon i grupa Procol Harum. To była pierwsza próba mariażu rocka i symfonicznej konwencji. Później trio Emmerson Lake and Palmer spopularyzowało "Obrazki z wystawy" Modesta Musorgskiego - i tak zaczęły się eksperymenty formalno - brzmieniowe na większą skalę. Najbardziej spektakularnym koncertem była kompilacja grupy "metalika" z filharmonikami .W Polsce, z tego co pamiętam,  w 1993 roku w poznańskiej Arenie odbył się występ grupy Electric Light Orchestra z orkiestrą symfoniczna pod dyrekcją Wojciecha  Rajskiego. Zespoły rockowe Budka Suflera, Dżem i Perfect oraz Irek Dudek i Wojciech Waglewski także usiłowały się zmierzyć z filharmonikami, ale zabrzmiały matowo i bez rockowej energii. To były może śmiałe próby, ale niezbyt udane. W latach 90. próbował też Czesław Niemen. Wystąpił wraz z orkiestrą szkoły muzycznej im. Szymanowskiego na  warszawskim Żoliborzu, do której uczestniczyła córa Natalia. Niemen toczył też rozmowy z dyrygentem Nałęcz Niesiołowskim, który wówczas kierował filharmonią w Białymstoku. Może nie orkiestrowo, ale instrumentalnie Czesław Niemen wsparł Grzegorza Kupczyka z zespołem CETI i na płycie "Czarna róża" dograł instrumentalne pasaże, które wzbogaciły ten krążek. Szkoda, że nie doszło do zarejestrowania duetu Niemen - Kupczyk, bo po latach mielibyśmy niewątpliwy smak wysłuchać duetu jakiego nie było. A powinien takowy zaistnieć.

Teraz  możemy obcować z czymś zgoła jednolitym, wykonawczo doskonałym i na pewno mogącym poruszyć naszą wyobraźnię. Kluczem do programu i samego koncertu jest swoista opowieść, wcześniej opublikowana na dwóch płytach CETI: "Perfecto Mundo" oraz "Shadows of the Angel". A do tego Kupczyk and Company  (Maria Wietrzykowska, Janusz Musielak, orkiestra pod dyrekcja Wiesława Bednarka i chór szkoły muzycznej im. Fryderyka Chopina w Poznaniu) zbliżają nas do znalezienia wewnętrznej harmonii, rozbudzania rozmaitych bliskich nam skojarzeń, i możemy odgadnąć i wysłuchać najgłębsze echo. To przecież szósty zmysł człowieka. Pojawiające się w koncercie "Akordy słów" muzyczne kontrapunkty są tak zagrane i zaśpiewane, że dają  kolorystyczną fakturę brzmieniową wypełniającą rozległą przestrzeń.

 W trakcie koncertu w Operze Poznańskiej zaistniała niesamowita reakcja zróżnicowanej wiekowo publiczności. Otóż moi rówieśnicy czyli ci 50+ "kupili" rockowe rytmy i być może będą częściej przychodzili na dobre koncerty tej muzyki. Natomiast dwudziestolatkowie, po tak udanym mariażu rocka z symfonikami, zapewne częściej będą odwiedzali gmach Pod Pegazem, czy Filharmonię Poznańską. Grzegorz Kupczyk dokonał tego czego przez lata nie udało się wyedukować w systemie nauczania. Nie poprzez odgórne inicjacje rozśpiewania młodzieży, ale przez dobre przygotowanie koncertu, który przez swoją konstrukcję żywo  zapisał się w naszej pamięci. Wśród "Kupczykologów" dominują dwa stanowiska. Jedni twierdzą, że się on powtarza, drudzy, że ciągle zaskakuje. Obie frakcje zgodnie przyznają, że jest niezwykle muzykalny i nie odmawiają mu talentu. W żadnym ze swoich wcieleń nie nudzi, a "Akordy słów" są zwrotem w karierze i zapowiedzią poszukiwań w nowym kierunku.

  Na zakończenie chciałbym powiedzieć, że "Akordy słów" są bardzo poznańskie. Wykonawcami są artyści kochający swoje miasto. Koncert ten powinien uświetnić otwarcie stadionu miejskiego w Poznaniu. Stało się inaczej. Poznańska spektakl muzyczny doszedł do skutku nie dzięki włodarzom tego miasta, a dzięki m.in. "Akademii Rock and Rolla" działającej przy Fundacji Kultury.

 
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego